Pracoholizm – plaga dzisiejszych czasów
Żyjemy w czasach, w których produktywność jest utożsamiana z naszą wartością. Jeśli nie jesteś produktywny – jesteś do niczego. Oczywiście nie jest to prawdą, natomiast taki przekaz dociera do masy ludzi – i bardzo szkodzi. Praca i benefity które z niej wynikają, zaczynają się stawać wartością samą w sobie. W końcu sukcesy i bycie docenianym w tym polu potrafi naprawdę dobrze wpłynąć na ego. Coraz więcej Polek i Polaków zapada na pracoholizm, który niszczy ich życia i rodziny.
Pracoholizm a inne uzależnienia
Pracoholizm jest podobny do innych uzależnień, takich jak: alkohol, narkotyki, papierosy, hazard, różni się jednak tym, że rozwija się nie na poziomie fizycznym, a psychicznym.
Objawy są natomiast dość zbliżone do innych nałogów:
– odczuwa się silną potrzebę pracowania,
– wyznacza się coraz trudniejsze do realizacji cele,
– zaniedbuje się inne sfery życia,
– nie jest się w stanie oderwać od pracy na rzecz innych obowiązków,
– nie jest się w stanie kontrolować ilości czasu poświęcanego na pracę,
– zanika umiejętność odpoczywania.
Gdzie tutaj podobieństwo choćby do alkoholizmu?
W obydwu przypadkach substancja czy czynność mają przynieść emocjonalne korzyści: np. Zredukować stres, czy poprawić humor. Praca w przypadku pracoholizmu działa właśnie w sposób relaksujący i regulujący emocje.
Skąd się bierze pracoholizm?
Bardzo często bierze się z perfekcjonizmu, wysokich ambicji, chęci do rywalizacji, czy oczekiwań społeczeństwa (np. rodziców). Impuls do działania i przekraczania swoich możliwości daje pracoholikowi dążenie do poczucia akceptacji. Praca zaczyna być pułapką, ponieważ jest przede wszystkim źródłem utrzymania, a poza tym pracoholicy nie wyznaczają sobie celów, po których osiągnięciu dają sobie czas na odpoczynek, tylko pracują dla pracowania.
Konsekwencje zdrowotne
Konsekwencje niestety dosięgną pracoholika prędzej czy później. I mogą to być bardzo groźne konsekwencje, zaczynając od chronicznego zmęczenia, poprzez depresję, sięganie po używki, kończąc na zawale, ataku serca, czy karoshi – termin stworzony przez japońskich lekarzy, który oznacza śmierć z przepracowania.
A może urlop?
Jest on niestety postrzegany przez pracoholika jako czas stracony. Nie potrafi i nie chce odpoczywać, dlatego nawet na urlopie próbuje zorganizować sobie jakąś pracę. Sprawdza firmowe maile, sporządza raporty na zapas, dzwoni do pracy i sprawdza, czy wszystko jest w porządku. Mimo tego wszystkiego odczuwa ogromne poczucie winy, że nie pracuje „naprawdę”.
Po powrocie z urlopu rzuca się znowu w wir obowiązków i pozbywając poczucia winy i bezsensu. Nie ma nigdy czasu na wyjście ze znajomymi, czy ze swoją połówką do kina.
Można sobie wyobrazić, że często pracoholik jest osobą samotną, ponieważ stopniowo odsuwają się od niego wszystkie osoby – trudno z takim człowiekiem stworzyć przyjaźń, czy co dopiero związek.
Choroba na urlopie
Co ciekawe, bardzo często zdarza się, że pracoholik choruje po przejściu na urlop. Dlaczego się tak dzieje? Z bardzo prostego powodu: taka osoba jest „uzależniona” od adrenaliny, jest ciągle pochłonięta pracą. Każdy organizm ma jednak swoje możliwości i w końcu wywiesza białą flagę. Ignorowanie zmęczenia nigdy nie kończy się dobrze – w końcu adrenalina odpuszcza, układ odpornościowy siada i choroba jest praktycznie jak w banku.
Statystyki są alarmujące: aż 40 % Polaków nie potrafi zapomnieć o pracy, kiedy ma wolne. W efekcie wracamy jeszcze bardziej zmęczeni, niż przed wyjazdem. Co zatem można zrobić? Porozmawiać z psychologiem i bliskimi. Wyłączyć telefon, lub oddać go na czas wakacji bliskiej osobie. Wyznaczyć granice swojej pracy i poprosić bliską osobę o ich nadzorowanie. Znalezienie hobby poza pracą, najlepiej takiego, które nie wymaga rywalizacji.
Z pracoholizmem można sobie poradzić – tylko trzeba chcieć i zrobić pierwszy krok.